chudka
XXXXL
Dołączył: 20 Lip 2018
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
|
Wysłany: Pią 21:03, 20 Lip 2018 Temat postu: powitanie |
|
|
Hejka!
Byłam lekkim grubasem (12 kilo więcej niż 10 lat temu, kiedy było ok), ale to już przeszłość. Udało mi się zwalić 10 kilo. Nie zmusiłam się nigdy do przejścia przez te wszystkie słynne diety, wykańczały mnie. Pocztałam o odżywianiu i sama wymyśliłam na to wszystko sposb. Zadziałał.
Przyszłam zwrócić uwagę na kilka składników diety, które realnie pomagają z walce z tym draństwem jakim jest tłuszcz. Zapewne już to słyszeliście, ale nic nie zaszkodzi usłyszeć to jeszcze raz,z ust byłego grubaska
Oto składniki, które mnie ratowały, moje zapychacze śniadaniowo-obiadowo-kolacyjne:
1. po pierwsze 1-2 awokado dziennie. Syci i jest mega zdrowym tłuszczem, poczytajcie o nim. Awokado polane cytrynką żeby zachowało zieloność i smak, do tego nieco soli. Sól jest zła przy odchudzaniu, ale awokado jej potrzebuje żeby być smaczne. Uważaj tylko na ilość. Posól nieco, odstaw, potem wymieszaj z pomidorem, cebulą, brokułem, koperkiem i zjedz. Wyjdzie tego wielka micha idealna na obiad i kolację. Położysz się syty i zdrowy.
2. Następny składnik: poranny sok z wyciskanych grejfutów lub jedzony grejfut. Codziennie rano. Na czczo wypij wodę z cytryną a potem zaatakuj grejfruta. Spala tłuszcz i daje witaminy, energię. Wody pić jak najwięcej, z sokiem z cytryny. Ja dodaję miętę do smaku.
3. I trzeci składnik: migdały. Dla mnie przegryzka przed TV wieczorem. Po jednym sobie gryzę. O ich właściwościach można poczytać. Garść migdałów dziennie to tylko ok. 182 kalorii.
4. Poza tym jedno jabłko dziennie. Codziennie.
I to była moja baza. Moja metoda chudnięcia była taka: kilka dni na warzywach-owocach-migdałach. Surówki, zupy, lecza (ale bez oliwy, bez oleju). Warto przestudiować (internet choćby) właściwości owoców i warzyw i stosować głównie te przyspieszające chudnięcie.
Powiedzmy tak wytrzymać 3 dni. Potem dzień jedzenia większej ilości: wsuwałam rybę, krewetki albo jajka poza tym co zwykle. Nic smażonego, tylko pieczone a jajka gotowane (miękko, albo na twardo do sałaty z pomidorami). Mięsa ssaków nie jem. Potem ze dwa dni niskokaloryczne w sensie warzywa-owoce-migdały. Potem znowu dzień jedzenia innych produktów (zdrowa zupa (zero śmietany, zero mleka, nabiału), ryba pieczona w folii z cytryną i to dużo czasem...
Zdarzały mi się dni, kiedy kusiłam się na loda a nawet dwa i to na wieczór, jednak nie przejmowałam się tym i kontynuowałam dietę dnia następnego: waga leciała powoli i skutecznie w dół bez względu na takie ekscesy, ważne było że nie robiłam tego codziennie! Robiłam to od czasu do czasu kiedy mnie przypiliło Cenna rada. kiedy Wam się to zdarzy, nie porzucajcie diety, niech stanowi jej integralny składnik ten jeden lód na patyku albo co tam Wam w chwili słabości wleci do gardła. Bo jeśli powiecie sobie, że w tym momencie "przerywam dietę i od jutra zacznę" to zjecie tego dużo... a tak, to zjecie mało, samo-rozgrzeszenie Was powstrzyma przed dalszym szaleństwem, przynajmniej mnie to ratowało.
Ważna rzecz: na codzień zero cukru. Kawa bez cukru. Zero alkoholu. Cukier tylko z owoców. W połączeniu z warzywami owocowy cukier nie robi krzywdy, ale żadnych winogron, bananów... głównie arbuz (mało kalorii) i melon (lubię). Maliny, owoce leśne, truskawki.
Jeśli mnie przycisnęło, kupowałam makrelę wędzoną i zjadałam ją z sałatą w te dni jedzenia normalnego. Waga szła w dół. Jeśli mnie przycisnęło na chleb, piekłam go sama. Do niego tylko sałatki warzywne w takim dniu "chlebowym". Nigdy nie używałam masła.
Stosujcie wszystkie produkty jakie wymieniam, a schudniecie. To są produkty nieobrobione, naturalne. Nie wierzcie reklamom produktów odchudzających, wszystkie kłamią począwszy od jogurtu 0 procent skończywszy na tabletkach odchudzających.
Nie czułam nigdy głodu, jadłam ile chciałam, zarówno w dni "postne" jak i normalne. Kiedy nie przyjmujemy cukru, odczuwamy znikomy głód. Dlatego wyeliminuj cukier... już bym dziś nie umiała wypić kawy z cukrem, choć kiedyś nie wyobrażałam sobie, że można inaczej.
Nie lubię sportu, ale (nie zawsze i nieregularnie) zmuszałam się do 10 minut dziennie gimnastyki ogólnorozwojowej i co najważniejsze zainwestowałam w rower. Codziennie trochę roweru. Efekty są, na całym ciele.
Nie miałam nigdy planów dietowych dłuższych niż trzy dni, jechałam małymi interwałami, od cyklu postu do cyklu jedzenia normalnego. Ale nie było w tym regularności, czasem był 1 dzień postu a jeden dzień jedzenia i też było okej. Dodam, że mam 45 lat, schudłam 10 kilo i - z drobnymi grzeszkami po drodze, które mnie nigdy nie odciągnęły od celu schudnięcia - trwało to 3 miesiące. Nie wiem sama czy więcej pościłam czy jadłam normalnie, ale zadziałało.
Moja sylwetka jest prawie idealna, chcę zrzucić jeszcze tylko 2 kilo. To jedzenie normalne od czasu do czasu przyspiesza przemianę materii, to o to chodzi. Codziennie się ważyłam i jeśli waga przez 2 dni nie ruszała się, zaczynałam więcej jeść. Ale w te dni postne, co ważne, nigdy nie przekraczałam 1000 kalorii. Zazwyczaj było to 700-800-900 max. Ale ilościowo wchodziło mi dużo zdrowego do brzucha i nie byłam głodna.
Teraz wchodzę w spodnie sprzed 10 lat. Czuję się znakomicie, mam mocne włosy i paznokcie, cera gładka i ładna. Nie wisi mi skóra, ale pilnowałam tego ruchu codziennie i picia wody, może to dzięki temu.
Pozdrawiam wszystkich walczących i mam nadzieję, że mój post jakoś Wam pomoże
Post został pochwalony 0 razy
|
|